Kategoria: Aktualności

Szpital na krawędzi

Rozmiar tekstu: A A A

Czy słupskich pacjentów szpitala czeka ewakuacja? Na to pytanie ostatecznei poznamy odpowiedź w przyszłym tygodniu.

Nie ma porozumienia między lekarzami a dyrekcją słupskiego szpitala. Mimo zapowiadanej w zeszłym tygodniu szansy na porozumienie, rozmowy są nadal bez rezultatu. Tymczasem już w październiku 130 lekarzy będzie musiało odejść od łóżek pacjentów, bo zaczną obowiązywać ich wypowiedzenia, które złożyli 3 miesiące temu. Oznacza to ewakuację pacjentów do innych jednostek, które będą w stanie zapewnić im pełną opiekę lekarską.

Dyrekcja szpitala brak kompromisu tłumaczy oczekiwaniem na decyzje Narodowego Funduszu Zdrowia. Tymczasem lekarze mówią, że to dyrekcja gra na zwłokę. Najbardziej poszkodowani są pacjenci, którzy boją się, że będą ewakuowani do innych placówek. Lekarze nie zgodzili się już dwukrotnie na proponowane podwyżki. Początkowo żądali podwyżki w kwotach od 5 do 7 tys. zł. Miała ona w zupełności zaspokoić ich roszczenia. Tymczasem takich pieniędzy nie jest w stanie zapłacić im nawet rząd. Na ratunek wywołany widmem ewakuacji przyszedł słupski szpital. Dyrekcja zaproponowała wstępnie i tylko tymczasowo na 3 miesiące podwyżkę w wysokości od 300 do 600 zł. Pielęgniarki miałyby z kolei otrzymać do 300 zł więcej, a pozostały personel szpitala do 170 zł. To jednak nie zadowoliło lekarzy, którzy zażądali 1,5 tys. zł więcej. Tydzień temu dyrektor słupskiego szpitala mówił lekarzom o możliwości podwyżki do 1,2 tys. zł . Pieniądze miałyby pochodzić z wypracowanych nadlimitowych procedur. Z tego tytułu szpital do końca roku mógłby uzyskać dwa i pół miliona złotych. Dzisiaj dyrektor Ryszard Stus, mówi, że trzeba jeszcze poczekać na dane z NFZ, precyzujące ile pieniędzy szpitale będą mogły przeznaczyć na podwyżki.

- Nie wszystkie szpitale są zadowolone z tego, że na wzrost płac miałyby być finansowany z nadwyżek, bo większość placówek podległych marszałkowi województwa pomorskiego takich nadwyżek nie jest w stanie w ogóle wypracować - tłumaczy Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala.

Na spotkaniu w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim, które odbyło się w miniony poniedziałek lekarze oczekiwali ze strony samorządu propozycji konkretnych kwot. Urząd również czekał ale na wycofanie wypowiedzeń. Wojciech Galla przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w Słupsku, który uczestniczy w negocjacjach jest już zmęczony ciągłym wysłuchiwaniem obietnic. - To granie na czas i jak do tej pory niczego konkretnego nam nie zaproponowano. Mówi się do nas niezrozumiałym językiem prawniczym i ekonomicznym, zapewnia się, że pieniędzy na służbę zdrowia będzie więcej ale w przyszłym roku, a nas zwyczajnie interesują konkretne kwoty. Takie nie padły - dodaje.

- Myślę, że do porozumienia dojdziemy - zapewnia Anna Szczepańska, z-ca dyr. Departamentu Zdrowia w UM w Gdańsku.

Czasu zostało jednak niewiele i trzeba się spieszyć, bo jeśli do końca września nie będzie porozumienia, ze słupskiego szpitala odejdzie ponad stu lekarzy.

- Nie wyobrażam sobie ewakuacji ponad pięciuset pacjentów - dodaje dyrektor.

Zbigniew Grzybowski, ordynator oddziału chirurgii w słupskim szpitalu tłumaczy, że lekarzom także zależy na porozumieniu.

- Lekarze jednak nie wycofają wypowiedzeń - dodaje.

Pacjenci natomiast jeszcze nie tracą nadziei. Czekają na to, że przed wyborami pieniądze dla służby zdrowia znajdą się. Jak faktycznie będzie na razie nie wiadomo. Kolejna, być może decydująca tura rozmów miała się odbyć wczoraj. Poinformujemy o niej. Tymczasem według informacji uzyskanych w Pomorskim Centrum Zdrowia Publicznego, na Pomorzu wypowiedzenia z pracy złożyło w sumie 297 lekarzy, w tym 249 pracujących na zasadzie umowy o pracę, zaś 48 na tzw. kontraktach.