|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Katastrofa, a nie kontrakt!
Rozmiar tekstu: A A A
- Proponowany kontrakt jest dramatycznie niski! To katastrofa! Miało być zupełnie inaczej - denerwuje się Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala. W minioną niedzielę pojechał do Narodowego Funduszu Zdrowia w Gdańsku podpisać kontrakt na przyszły rok. Nie podpisał... Tegoroczny budżet gdańskiego NFZ to 1.578 mln zł. Przyszłoroczny ma być o około 100 mln wyższy! Tymczasem słupskiemu szpitalowi zaproponowano tyle samo, co na ten rok - 45 mln zł. - Do normalnego funkcjonowania musimy mieć przynajmniej 50 mln złotych - twierdzi R. Stus. Natomiast Mariusz Szymański, rzecznik gdańskiego NFZ, uciął rozmowę o kontrakcie krótko: - Bez komentarza. Trwają negocjacje. Wszystko jeszcze może się zdarzyć.
Dyrektor Stus jest bardzo zaniepokojony, bo NFZ mimo obietnic i zapewnień swojego rzecznika proponuje za mało pieniędzy na zabiegi koronarogarfii i angioplastyki na kardiologii, niż oczekuje szpital. - To kpina, a nie kontrakt - ocenia ordynator słupskiej kardiologii dr Zbigniew Kiedrowicz, który już jutro planował pierwszą angioplastykę nowym aparatem, ale na razie nie ma o tym mowy. - Nasze propozycje to nie wymysł wyssany z palca. Rocznie z dawnego województwa słupskiego trafia na zabiegi kardiologiczne do ośrodków w Gdańsku i Koszalinie około 1.200 pacjentów. Ktoś za ich leczenie dostaje pieniądze - mówi Z. Kiedrowicz. - A poza tym do kogo ma trafić te dodatkowe 100 mln zł?
Tego akurat się nie dowiedzieliśmy. Usłyszeliśmy natomiast, że fundusz nie chce też podpisać umowy na specjalistyczne operacje naczyniowe, na procedury medyczne z zakresu hematologii, endokrynologii, leczenia udarów mózgu, wychodząc najwyraźniej z założenia, że słupski szpital nie jest do tego przygotowany, choć robi to od lat! Przypomnijmy, że rok temu były podobne problemy z kontraktem. Fundusz nie dał pieniędzy nawet na część specjalistycznych szpitalnych poradni. Dopiero jak dyrektor je zamknął i powstała wielka wrzawa, kasa się znalazła.
- Co roku słyszę to samo. Dopiero jak prasa zaczyna wszczynać awantury, ktoś w Gdańsku przychodzi po rozum do głowy i daje pieniądze niezbędne na leczenie. Nasi doktorzy zamiast leczyć ludzi, tylko tracą nerwy na utarczkach z urzędnikami - usłyszeliśmy od Marioli Zarzyckiej ze Słupska, którą spotkaliśmy, gdy akurat kupowała leki dla chorego na serce ojca. (LL)
Dyrektor Stus jest bardzo zaniepokojony, bo NFZ mimo obietnic i zapewnień swojego rzecznika proponuje za mało pieniędzy na zabiegi koronarogarfii i angioplastyki na kardiologii, niż oczekuje szpital. - To kpina, a nie kontrakt - ocenia ordynator słupskiej kardiologii dr Zbigniew Kiedrowicz, który już jutro planował pierwszą angioplastykę nowym aparatem, ale na razie nie ma o tym mowy. - Nasze propozycje to nie wymysł wyssany z palca. Rocznie z dawnego województwa słupskiego trafia na zabiegi kardiologiczne do ośrodków w Gdańsku i Koszalinie około 1.200 pacjentów. Ktoś za ich leczenie dostaje pieniądze - mówi Z. Kiedrowicz. - A poza tym do kogo ma trafić te dodatkowe 100 mln zł?
Tego akurat się nie dowiedzieliśmy. Usłyszeliśmy natomiast, że fundusz nie chce też podpisać umowy na specjalistyczne operacje naczyniowe, na procedury medyczne z zakresu hematologii, endokrynologii, leczenia udarów mózgu, wychodząc najwyraźniej z założenia, że słupski szpital nie jest do tego przygotowany, choć robi to od lat! Przypomnijmy, że rok temu były podobne problemy z kontraktem. Fundusz nie dał pieniędzy nawet na część specjalistycznych szpitalnych poradni. Dopiero jak dyrektor je zamknął i powstała wielka wrzawa, kasa się znalazła.
- Co roku słyszę to samo. Dopiero jak prasa zaczyna wszczynać awantury, ktoś w Gdańsku przychodzi po rozum do głowy i daje pieniądze niezbędne na leczenie. Nasi doktorzy zamiast leczyć ludzi, tylko tracą nerwy na utarczkach z urzędnikami - usłyszeliśmy od Marioli Zarzyckiej ze Słupska, którą spotkaliśmy, gdy akurat kupowała leki dla chorego na serce ojca. (LL)

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 32 Gości