|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Pułapka ze zgryzem
Rozmiar tekstu: A A A
W jedynej słupskiej poradni ortodontycznej działającej przy szpitalu na bezpłatny aparat do korygowania wad zgryzu czeka się od roku do półtora. W Niepublicznym ZOZ przy ul. Wiejskiej najwyżej dwa miesiące, ale tu aparaty wykonywane są wyłącznie prywatnie. Mało który rodzic wie, że jeśli kupi dziecku aparat prywatnie, potem z bezpłatnych porad już nie będzie mógł korzystać!
18 czerwca ubiegłego roku ówczesny minister zdrowia wydał obowiązujące do dziś rozporządzenie, które mówi: "Leczenie ortodontyczne wad zgryzu z zastosowaniem aparatu do zdejmowania do 12 roku życia i kontrola wyników leczenia do 13 roku życia odbywa się wyłącznie w przypadku aparatów wykonanych w ramach ubezpieczenia". - Rozporządzenie jest absurdalne - przyznaje Mariusz Szymański, rzecznik gdańskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Ale nas ono obowiązuje. Co mamy zrobić? Widocznie ktoś uznał, że jak kogoś stać na aparat, to i na prywatne wizyty u ortodonty... - przypuszcza rzecznik.
- Kupiłam córce aparat, bo nie wyobrażam sobie, żeby w dorosłym życiu miała krzywe zęby! A im szybciej, tym lepsze efekty leczenia. Wiedziałam, że będę musiała chodzić na prywatne wizyty, bo pani doktor uprzedziła mnie o tym. Stać mnie i na aparat, i na wizyty, ale trafia mnie jasny szlag, że co miesiąc płacę wysoką składkę na ubezpieczenie zdrowotne, a w razie potrzeby korzystam tylko z prywatnych gabinetów! - złości się mama 10-letniej Julity ze Słupska (nazwisko do wiadomości redakcji).
Danuta Nawrocka, kierownik przyszpitalnej poradni ortodontycznej w Słupsku, podkreśla , że każdy aparat jest inny, wykonany według indywidualnych potrzeb. - Dlatego dziecko powinno pozostawać pod opieką tego lekarza, który zaprojektował aparat. Jeśli rodzic decyduje się na prywatny gabinet, to powinien mieć świadomość konsekwencji - dodaje. Tyle że rodzic decyduje się na to nie dlatego, że taki ma kaprys, ale dlatego, że jego dziecko musiałoby długo czekać na bezpłatny aparat!
A co na to wszystko resort zdrowia? Nic. Milczy. (LL)
Od redakcji:
Urzędnicza głupota po raz kolejny uderza w pacjentów. Jeśli bowiem nawet średnio zamożny Polak uściubi kilkaset złotych, aby pomóc własnemu dziecku, to potem spotka go kolejny finansowy cios! Bulwersuje także to, że w naszym kraju urzędnik jest praktycznie bezkarny, bo chyba nikt nie wierzy, by ówczesny minister miał ponieść jakiekolwiek konsekwencje. Na dodatek obecnemu szefowi resortu jakoś nie spieszno, by naprawić błędy poprzednika. (Leokadia Lubliniecka)
Na zdjęciu: ośmioletnia Ola Żytna z Wielogłów w gminie Damnica na konsultacji ortodontycznej u doktor Nawrockiej.
Fot. Bartosz Arszyński
18 czerwca ubiegłego roku ówczesny minister zdrowia wydał obowiązujące do dziś rozporządzenie, które mówi: "Leczenie ortodontyczne wad zgryzu z zastosowaniem aparatu do zdejmowania do 12 roku życia i kontrola wyników leczenia do 13 roku życia odbywa się wyłącznie w przypadku aparatów wykonanych w ramach ubezpieczenia". - Rozporządzenie jest absurdalne - przyznaje Mariusz Szymański, rzecznik gdańskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Ale nas ono obowiązuje. Co mamy zrobić? Widocznie ktoś uznał, że jak kogoś stać na aparat, to i na prywatne wizyty u ortodonty... - przypuszcza rzecznik.
- Kupiłam córce aparat, bo nie wyobrażam sobie, żeby w dorosłym życiu miała krzywe zęby! A im szybciej, tym lepsze efekty leczenia. Wiedziałam, że będę musiała chodzić na prywatne wizyty, bo pani doktor uprzedziła mnie o tym. Stać mnie i na aparat, i na wizyty, ale trafia mnie jasny szlag, że co miesiąc płacę wysoką składkę na ubezpieczenie zdrowotne, a w razie potrzeby korzystam tylko z prywatnych gabinetów! - złości się mama 10-letniej Julity ze Słupska (nazwisko do wiadomości redakcji).
Danuta Nawrocka, kierownik przyszpitalnej poradni ortodontycznej w Słupsku, podkreśla , że każdy aparat jest inny, wykonany według indywidualnych potrzeb. - Dlatego dziecko powinno pozostawać pod opieką tego lekarza, który zaprojektował aparat. Jeśli rodzic decyduje się na prywatny gabinet, to powinien mieć świadomość konsekwencji - dodaje. Tyle że rodzic decyduje się na to nie dlatego, że taki ma kaprys, ale dlatego, że jego dziecko musiałoby długo czekać na bezpłatny aparat!
A co na to wszystko resort zdrowia? Nic. Milczy. (LL)
Od redakcji:
Urzędnicza głupota po raz kolejny uderza w pacjentów. Jeśli bowiem nawet średnio zamożny Polak uściubi kilkaset złotych, aby pomóc własnemu dziecku, to potem spotka go kolejny finansowy cios! Bulwersuje także to, że w naszym kraju urzędnik jest praktycznie bezkarny, bo chyba nikt nie wierzy, by ówczesny minister miał ponieść jakiekolwiek konsekwencje. Na dodatek obecnemu szefowi resortu jakoś nie spieszno, by naprawić błędy poprzednika. (Leokadia Lubliniecka)
Na zdjęciu: ośmioletnia Ola Żytna z Wielogłów w gminie Damnica na konsultacji ortodontycznej u doktor Nawrockiej.
Fot. Bartosz Arszyński

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 31 Gości