Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Śmierć wciąż pełna zagadek
Rozmiar tekstu: A A A
Czy przyczyną śmierci 22-letniego Mariusza Tarasiewicza ze Słupska, który przed dwoma miesiącami zaginął w Dębnicy Kaszubskiej było wyziębienie organizmu? Tak przynajmniej wstępnie twierdzi słupska prokuratura. Rodzina zmarłego nie przyjmuje jednak tego do wiadomości. – Tam musiało dojść do czegoś strasznego. Ktoś pomógł mu umrzeć – twierdzi matka Mariusza. Jak już wczoraj informowaliśmy, zwłoki 22-letniego Mariusza Tarasiewicza znaleziono w sobotę rano w pobliżu wsi Skarszów Dolny. Chłopaka od dwóch miesięcy poszukiwała jego rodzina i policjanci. Zaginął w nocy z 4 na 5 lutego podczas zabawy w miejscowej remizie. Na ciało Mariusza natknął się w sobotę rano Ireneusz Augustynowicz, mieszkaniec Skarszewa, który wybrał się po zakupy do odległej o trzy kilometry Dębnicy Kaszubskiej. Szedł starym nasypem kolejowym. W odległości około kilometra od swojego domu u podnóża nasypu zauważył coś białego.

– Myślałem, że to duży kamień, a później, gdy podszedłem bliżej – że ktoś wyrzucił w lesie manekina. Niestety, okazało się, że to ludzkie ciało. Człowiek ten leżał na wznak twarzą do ziemi i miał zaciśniętą prawą dłoń – mówi I. Augustynowicz. – Po kilkunastu minutach przyjechała policja. Później dołączyli do nich funkcjonariusze ze Słupska oraz prokurator. Po przeprowadzeniu oględzin zwłok, patomorfolog wykluczył wstępnie działanie osób trzecich. Na ciele Mariusza nie stwierdzono bowiem żadnych obrażeń. - Świadkowie twierdzą, że mężczyzna był bardzo pijany. Prawdopodobnie wyszedł z lokalu w samej bluzie, bez kurtki i czapki. Zasnął w lesie i doszło do wyziębienia organizmu, a w efekcie do śmierci – mówi prokurator Artur Kido, który był na miejscu znalezienia zwłok.

- To niemożliwe, żeby Mariusz sam trafił w okolice Skarszewa Dolnego. On nie znał terenu. Ścieżka, która prowadziła do miejsca, w którym znaleziono jego zwłoki, w dzień jest praktycznie niewidoczna z drogi leśnej – mówi Mirosława Giemza, matka Mariusza. – Nie wierzę też w to, że był bardzo pijany. Jego dziewczyna, która z nim bawiła się w remizie twierdzi, że wypił góra trzy, cztery kieliszki i na początku imprezy bardzo dobrze się bawił. Coś jednak musiało się później wydarzyć... Coś strasznego. Na pewno doszło tam do bójki. Osierocił dwoje małych dzieci... Dzisiaj zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. (ars)

Na zdjęciu: Rozwieszane przez matkę w okolicach Dębnicy Kaszubskiej i w Słupsku ulotki z prośbą o pomoc w odnalezieniu syna nic nie dały.

Fot. Artur Stencel

 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Słupski
data dodania:2006-04-04
wyświetleń:2568

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 14 Gości