Bożena Zielke z Lęborka nie jest już przydatna w „Biedronce”, bo przeszła operację kręgosłupa. Teraz jest jedną z setki osób, domagających się 3,5 miliona złotych zadośćuczynienia od spółki Jeronimo Martins Dystrybucja SA – właściciela sieci „Biedronka” za naruszenie dóbr osobistych – prawa do bezpiecznych warunków pracy. towarzyszenie Poszkodowanych przez Wielkie Sieci wysłało do Sądu Rejonowego w Poznaniu tzw. wezwanie do próby ugodowej. „Biedronkę” pozywa stu pracowników. Tej masowej akcji drogę przetarła głośna sprawa Bożeny Łopackiej z Elbląga, wiceprzewodniczącej Stowarzyszenia. Według stowarzyszenia, „Biedronka” zatrudniała ludzi na stanowiskach kierowników, kasjerów, sprzedawców, a w rzeczywistości byli ładowaczami, magazynierami, tragarzami. Nie przechodzili badań profilaktycznych. W „Biedronce" nie było wózków elektrycznych, pracownicy – również kobiety – ciągnęli obciążone toną towaru palety. Towar wyciągali z samochodów ciężarowych o ładowności 24 ton przy użyciu ręcznych wózków kołowych. Odbiór dostaw odbywał się co najmniej trzy razy w tygodniu. - Sieć „Biedronka” rozwinęła się dzięki oszczędnościom i minimalizacji kosztów – twierdzi Lech Obara, olsztyński adwokat Stowarzyszenia. – Jedną z podstawowych zasad funkcjonowania każdego sklepu była niewystarczająca liczba pracowników. Ofiarą „niskich cen" jest Bożena Zielke z Lęborka, kiedyś zastępca kierownika jednego z trzech sklepów tamtejszej „Biedronki". - Przepracowałam w firmie pięć lat - mówi lęborczanka. - Zakład wypowiedział mi umowę, gdy przeszłam operację kręgosłupa. Do pracy w Biedronce" poszłam jako zdrowa osoba. Robiłam wszystko: rozliczałam kasjerów, sprawdzałam dostawy i sama też siedziałam na kasie, sprzątałam, rozładowywałam tiry, ciągnęłam tonowe palety. Właśnie od tego zachorowałam. Po operacji przeszłam półroczną rehabilitację. Mimo to wróciłam do pracy. Nikt się mną nie zainteresował. Dalej ciężko pracowałam po dwanaście godzin. Na dalszą rehabilitację wykorzystałam urlop, a po powrocie do pracy dostałam wypowiedzenie, ponieważ nie mogę dźwigać ciężarów powyżej pięciu kilogramów. Teraz czeka mnie druga operacja. Powinniśmy walczyć o swoje! – namawia innych poszkodowanych Bożena Zielke. A na Pomorzu Środkowym jest ich wielu: w Ustce, Słupsku, Damnicy, Lęborku, Kołobrzegu. To chore kręgosłupy, pozrywane nadgarstki, utracone ciąże, załamania nerwowe, depresje, zwłaszcza w rejonach o wysokiej stopie bezrobocia. JMD nie zna jeszcze treści pozwu: - Trudno więc cokolwiek komentować – mówi Paweł Tymiński, rzecznik sieci. – Taki zbiorowy pozew jest nietypowym przypadkiem polskim prawie. Poczekajmy, czy sąd uzna go za zasadny. Jednak o ugodzie nie może być mowy. To próba naciągnięcia „Biedronki”. (ber)
Fot. Krzysztof Tomasik Na zdjęciu: Praca w usteckim sklepie "Biedronki".