Maj 2025 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Nie ma skierowania...
Rozmiar tekstu: A A A
Zalanemu krwią mężczyźnie lekarka odmówiła pomocy, bo... pacjent nie miał skierowania. Nie pomogły prośby, cały we krwi został wyrzucony na ulicę. Dyrektor słupskiego szpitala przyznaje, że jego pracownica popełniła błąd. Trzydziestoletni Krzysztof zasłabł w pracy, zemdlał i upadł na ziemię. Głowę rozciął sobie o kant ściany. Zalał się krwią. Jego szef - mając w pamięci nasze doniesienia o braku reakcji na wezwania - nie zawiadomił pogotowia. Sam zawiózł rannego do szpitala przy ul. Kopernika w Słupsku. - Na izbie przyjęć zmierzyli mu ciśnienie i zrobili EKG - mówi Krzysztof Andrzejewski, pracodawca Krzysztofa. - Kazali iść na oddział. Tam od lekarki dowiedzieli się, że muszą mieć skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu lub pogotowia. - Zostawiłem go w szpitalu i pognałem po to skierowanie - mówi Krzysztof. - Na pogotowiu powiedzieli, że skierowania nie wypiszą, ponieważ nie interweniowali.

Jednak lekarz pogotowia zadzwonił do szpitala i poprosił, żeby przyjęli rannego, bo to nagły przypadek. Niestety, lekarka nie była chorym w ogóle zainteresowana. - Pytała tylko o to skierowanie - mówi Krzysztof. - Gdy powiedziałem, że nie mam, wyszła z pokoju i już więcej ze mną nie rozmawiała. Krzysztof jest ubezpieczony, miał też przy sobie książeczkę RUM, do lekarki to jednak nie trafiało. Był roztrzęsiony. Nie wiedział, co ma robić. Z rozbitą głową, która cały czas krwawiła wyszedł na ulicę. - Rany mi nawet nie przemyli - mówi. - Ledwo szedłem ulicą, cały czas krew ocierałem ręką.

Jego szef jednak nie dał za wygraną i pojechał z Krzysztofem po skierowanie do prywatnego lekarza. Za poradę zapłacił 50 złotych. Lekarz skierował go do neurologa.
- Nie mogłem go tak zostawić - mówi pracodawca. - Bałem się, że może coś się stać, bo przecież nawet najmniejszy uraz głowy może mieć nieobliczalne skutki. Prześwietlenie nie wykazało urazu czaszki, jednak dla pewności Krzysztof miał zostać w szpitalu na obserwacji.

Według Ryszarda Stusa, dyrektora słupskiego szpitala, lekarce zabrakło wyobraźni i empatii. Bardziej kierowała się dobrem szpitala jak pacjenta.
- Postąpiła mało ostrożnie wysyłając go po skierowanie - mówi dyrektor. - Uznała, że jego stan ogólny jest dobry, jednak nie zastanowiła się nad tym, że pacjent może się poczuć osamotniony. To młoda i jeszcze niedoświadczona lekarka. Doświadczeni medycy na pewno tak by nie postąpili. Dyrektor pouczył lekarkę i zapewnił, że nie działała w złej wierze. Za to częścią winy obarcza system.

- Cały czas mamy problemy z Narodowym Funduszem Zdrowia, który bezwzględnie wymaga skierowań - mówi dyrektor. - Lekarze muszą bardzo tego pilnować i to może prowadzić do nieporozumień.
Tymczasem Krzysztof trafił na ten sam oddział, z którego go wyrzucono. Po tym, jak otoczono go właściwą opieką, czuje się znacznie lepiej.(Piotr Kawałek)

 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2005-06-13
wyświetleń:1383

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 3 Gości