Kategoria: Aktualności
...a dziury zostają u nas
Rozmiar tekstu: A A A
Gdańsk znowu pokazuje, że nie traktuje nas poważnie. Dlaczego? Bo w tym roku drogi wojewódzkie będą remontowane, tyle że nie u nas. Co innego w okolicy Trójmiasta; tam będzie aż pomarańczowo od drogowców. Kierowcy z regionu słupskiego są wściekli. - Chyba chcą, żebyśmy się na tych dziurach pozabijali - mówią ze złością.
Ruchliwa trasa wojewódzka Człuchów - Debrzno to 18 kilometrów dziur i wybojów, zdewastowanych poboczy. - Dojeżdżam nią do pracy w Lipce. Prawdziwy koszmar! - mówi Arleta Welter - Szyszka z Człuchowa. - Wąska i na długich odcinkach dziurawa niczym szwajcarski ser. Ledwo się na niej mijają dwa samochody osobowe. Wprawdzie można do Debrzna dojechać inną trasą, ale trzeba nadkładać kilka kilometrów w jedną stronę.
Pani Arleta szybko nie doczeka się lepszej jezdni. Dlaczego? Bo mieszka w regionie słupskim. Zarząd Województwa Pomorskiego na remonty dróg w tym roku przeznaczył prawie 140 mln zł. Na inwestycje na terenie byłego województwa słupskiego przypadło zaledwie 9,5 mln zł! Czyżby w naszym regionie jezdnie były idealne? Zdecydowanie nie... W powiecie bytowskim kierowcy skarżą się m.in. na drogę wojewódzką z Parchowa do Bytowa. - Jest tam dziura na dziurze. Drogowców ostatnio ratuje tylko śnieg, który je przykrywa - twierdzi Andrzej Stanisławski, kierowca z Bytowa. Gruntownego remontu wymaga też droga między Miastkiem a Bytowem. Tu z kolei problem są nie tylko dziury i koleiny, ale też źle wyprofilowane zakręty.
Dlaczego na jedne drogi można znaleźć pieniądze, a na inne nie? - Plan remontów leży w gestii Zarządu Województwa - rozkłada ręce Włodzimierz Kubiak, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Gdańsku. - Na liście najpoważniejszych inwestycji jest 31 pozycji, a w tym również kilka na terenie byłego województwa słupskiego. Nie można więc mówić, że jedne odcinki są faworyzowane, a inne pomijane. Patrząc jednak na plan remontów przewidzianych w tym roku odnosi się jednak zupełnie inne wrażenie. Co więc decydowało o rozdziale pieniędzy? - Głównie brano pod uwagę stan nawierzchni oraz natężenie ruchu na danych odcinkach - mówi Tomasz Konopacki z Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku.
- To tłumaczenie bez sensu - uważa Jędrzej Frytkiewicz, kierowca ze Słupska. - Drogi u nas też są fatalne i też jeździ po nich dużo ludzi. Na wielu odcinkach człowiekowi nie pozostaje, nic innego, jak tylko modlić się by bezpiecznie dojechał do celu.
Informacje na temat artykułu: