Maj 2024 »
PnWtŚrCzPtSoNd
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Dzieci to nie klocki i należy im się bezpieczny autobus
Rozmiar tekstu: A A A
Niezadowolenie, płacz i dziecięce łzy. Tak wyglądały ostatnie próby wysłania dzieci na wycieczki organizowane przez biuro podroży "Wodnik" ze Słupska. Powodem płaczu i niezadowolenie nie był jednak lęk przed opuszczeniem domowych pieleszy lecz stan techniczny pojazdów, jakie firma z długoletnim doświadczeniem podstawiała przynajmniej czterokrotnie. Stan co najmniej nie zasługujący na to aby wsiąść i pojechać z dziećmi na wycieczkę.

1 czerwca Dzień Dziecka. Godzina 8 rano. 40 dzieci czeka z niecierpliwością na wejście do autobusu, który właśnie podjechał pod bramę szkoły. Rodzice widząc nieciekawie wyglądający autobus wzywają policję. Po kontroli okazuje się, że jest niesprawny. Przez następne cztery godziny w upale dzieci czekają na następny autobus. Wreszcie jest. Policja sprawdza pojazd i po raz kolejny okazuje się, że jest niesprawny. Tym razem wycieka olej z silnika, nie ma młotków do wyjść awaryjnych, nie działają spryskiwacze... Zniechęceni rodzice, choć zapłacili za wycieczkę nie chcą zwrotu pieniędzy. Chcą wyprawić maluchy na obiecaną wyprawę. Właścicielka "Wodnika" nie mówi nawet zwykłego przepraszam... Rozgoryczeni rodzice oraz nauczyciele domagają się od firmy zadośćuczynienia. Tymczasem właścicielka biura podroży jednak twierdzi, że wszystkie autobusy miały ważne badania techniczne, a propozycję rodziców rozważy.

- Kierowca nie potrafił nawet obsługiwać za bardzo autobusu, myliły mu się wycieraczki ze światłami, światła przeciwmgielne nie działały... Koszmar - opowiada Barbara Prawdzik, matka jednego z dzieci.

Matce wtóruje jeden z dziadków innego dziecka.

- Przyprowadziłem dziecko na wycieczkę i zostawiłem jak było umówione - opowiada Zdzisław Smilgin ze Słupska. - Siedzę spokojnie w domu, a tu pukanie do drzwi. Okazało się, że po kilku godzinach przyprowadzono mi wnuka przegrzanego i zmęczonego. Reszta dzieci także nie wyglądała najlepiej. Jak można było dopuścić do tego aby tak potraktować maluchy w "Dzień dziecka"? Szefowa biura olała to, nie przejmując się dziećmi ani nami.

- Ta pani myślała, że będzie wieźć klocki, a nie dzieci - wtrąca Celina Śmigielska, matka jednego z dzieci, które nie pojechały na wycieczkę. - Sami wysłaliśmy dzieci na własny koszt w inne miejsce.

Właścicielka biura podroży "Wodnik" Dorota Pająk twierdzi, że nie ma nic sobie do zarzucenia. Uważa, że wyłącznie zajmuje się pośrednictwem między przewoźnikiem, a klientem. Uważa, że pisanie o tym co się stało, to tylko szukanie taniej sensacji. Poza tym nie ona odpowiada za stan techniczny pojazdów...

Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego.
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:POLSKA Dziennik Bałtycki
data dodania:2007-06-22
wyświetleń:3078

Copyright 2003-2024 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 17 Gości