Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Za biedni na śmierć
Rozmiar tekstu: A A A
Zdychamy jak psy. O tak, po prostu, na ulicy - mówi Mirosław, którego miesiące, a może dni są już policzone. Nikt takich jak on nie otoczy opieką, bo piją i będą się zapijać. Ale to wciąż ludzie, choć z wyznaczoną datą śmierci. Zadzwonił do nas czytelnik. - Na dworcu PKP widziałem brudnego człowieka, w konwulsjach i kałuży moczu - relacjonuje. - Chyba umierał. Ktoś wezwał policję, która próbowała interweniować, ale jakoś tak nieudolnie. Widok tych bezdomnych jest porażający. Czy nie powinno się czegoś z tym zrobić? Powinno. Wszyscy tak twierdzą. Tylko nikt nie wie co, wynika z naszych ustaleń. Bezdomni, którzy rezygnują z picia trafiają zwykle do noclegowni Towarzystwa Brata Alberta. Jednak większość bezdomnych to czynni alkoholicy. Szlajają się po mieście, żebrzą, śpią we własnych odchodach.

- Jeden z takich leżał niedawno przed bramą mojej firmy, z otwartych ran wychodziły białe robaki - opowiada Teresa Huruk, właścicielka. - Wezwani strażnicy miejscy ponad godzinę dzwonili po instytucjach w poszukiwaniu jakiegoś miejsca dla niego. W końcu zabrała go karetka.

Bezdomni alkoholicy przyzwyczaili się, że czeka ich pewna śmierć. - Byłam w domu interwencji kryzysowej, ale wyrzucili mnie za picie - mówi 50-letnia Danuta, nocująca gdzie popadnie. - Ale ja muszę pić, dlatego nie mam gdzie mieszkać. Nie kryje, że zamiast na dworcu z chęcią przespałaby się wreszcie w łóżku.

- Umrę tam gdzie padnę - mówi Mirosław, też z dworca. - Rok temu, w wigilię umarł mi na rękach przyjaciel. Nikt mu nie pomógł w agonii. Ze mną będzie tak samo. Bezdomni z dworca chcieliby mieć swoje miejsce, gdzie mogliby wrócić na noc, ale wiedzą, że na to nie ma szans.

Urzędnik. - To prawda. Skrajni alkoholicy nie mają gdzie się podziać - przyznaje Klaudiusz Dyjas z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - W Słupsku powinien powstać hostel również dla pijących, gdzie mogliby godnie spędzić ostatnie dni.

Zapewnia, że wszyscy bezdomni otrzymują pomoc MOPR-u - żywność i odzież. - Gdy widzimy, że któryś z nich jest chory, trafia do szpitala - dodaje Dyjas.

- To prawda, że nie ma miejsca dla osób z "wyznaczoną datą śmierci”, żeby w godnych warunkach przeczekały ostatnie dni - mówi Janina Dzioba, szefowa PCK w Słupsku. - U nas jest pięć łóżek, ale tylko dla tych, którzy trafią do nas ze szpitala. Tu mogą odzyskać siły.

- Czasem mamy kłopot gdzie ich zawieść - przyznaje Jacek Bujarski, rzecznik komendanta słupskiej policji. - To wstydliwy problem, ale chyba trzeba wreszcie go rozwiązać. W efekcie pijani trafiają do izby wytrzeźwień, a stamtąd na ulicę, bo żaden nie płaci rachunku. Nieprzytomnych zawozimy do szpitala, gdzie blokują miejsca innym chorym. - To ludzie, trzeba im zawsze pomóc - mówi Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala. - To, że nie ma dla nich miejsca, gdzie mogliby w spokoju umrzeć, obciąża także nas, "porządnych” ludzi. (Piotr Kawałek)

Na zdjęciu: Mirosław przez alkohol nie ma wstępu do miejskiej noclegowni, i rozumie to. Koczuje na dworcu PKP.
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Pomorza
data dodania:2006-10-17
wyświetleń:2952

Copyright 2003-2024 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 7 Gości