Kategoria: Aktualności

Uczniowie udają, że nie umieją pisać

Rozmiar tekstu: A A A

Coraz więcej dzieci próbuje wyłudzić od psychologów zaświadczenia o dysleksji i dysortografii. Rekordy biją uczniowie ostatnich klas wszystkich typów szkół. Zdobywają zaświadczenia, żeby łatwiej zdać egzaminy. - Co roku mamy uczniów, którzy chcą nas oszukać, że są chorzy na dysortografię i dysleksję - informuje Grzegorz Nosewicz, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Słupsku. - Zdarzają się nawet tacy, co przychodzą do nas dopiero na rok przed maturą. To od razu jest podejrzane, bo jak radzili sobie w szkole do tej pory?

Najwięcej uczniów trafia do poradni psychologicznych we wrześniu. Prym wśród nich wiodą uczniowie trzecich klas gimnazjalnych, którzy chcą zdobyć zaświadczenia o dysortografii i dysleksji, aby mieć ułatwienia na egzaminach gimnazjalnych. Dzięki zaświadczeniom szóstoklasiści i gimnazjaliści mają 30 minut więcej na napisanie egzaminu, a oceniający ich prace nie biorą pod uwagę błędów ortograficznych i staranności pisma. Dzięki temu zdający zyskują kilka dodatkowych punktów. W czasie roku szkolnego nie piszą też dyktand. Takie udogodnienia spowodowały, że wśród zdających egzamin na zakończenie gimnazjum w województwie pomorskim prawie 27 procent miało zaświadczenia o dysleksji. Tymczasem naukowcy podkreślają, że przypadłość ta dotyczy najwyżej 10 procent naszego społeczeństwa. - Rodzice chcą pomóc dzieciom w dostaniu się do szkoły średniej - zauważa Lech Raś, dyrektor Gimnazjum nr 4 w Słupsku.

Problem zauważają też dyrektorzy podstawówek. - Mamy po kilka takich przypadków rocznie - mówi Danuta Wyrwa, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4 w Słupsku.

Otrzymanie zaświadczenia o dysleksji nie jest łatwe. Badany musi udowodnić, że zna wszystkie zasady ortograficzne i musi zdać trudny test. Przeszkody te powodują, że wielu udających chorobę uczniów nie otrzymuje zaświadczeń. (Marcin Prusak)

Na zdjęciu: Dzięki zaświadczeniom szóstoklasiści i gimnazjaliści mają 30 minut więcej na napisanie egzaminu.