Kwiecień 2024 »
PnWtŚrCzPtSoNd
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930 
  Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Tylko 7, 6 i 5 lat
Rozmiar tekstu: A A A
- Stefan został zmasakrowany. Był bity, kopany, miał zmiażdżoną krtań i połamane żebra - Ewa Binczyk nie może mówić spokojnie o bestialskim pobiciu swojego konkubenta. - A tu takie niskie kary! To niesprawiedliwe. Nasz wymiar sprawiedliwości jest nieudolny. Przecież to było zabójstwo, a nie tylko pobicie. Dostanę się do Ziobry! Bandyckie ciosy i kopniaki spadły na 54-letniego Stefana Fatygę pod koniec marca tego roku. Poszedł wtedy do Mirosława D. - Znali się bardzo długo, byli kolegami - twierdzi Ewa Binczyk, konkubina pokrzywdzonego. - Wtedy ze czterdzieści razy dzwoniłam do niego na komórkę. Nie odpowiadał...

Dlaczego? W mieszkaniu Mirosława D. towarzystwo piło. Był tam Krzysztof B. - chodzący o kuli mężczyzna po wypadku, potężny Sylwester J. - swego czasu mistrz juniorów w boksie. I Maria S., przyjaciółka gospodarza. To do niej miał się zalecać Stefan Fatyga. Ku oburzeniu zazdrosnego Mirosława D. Jednak zamiast wyprosić z imprezy niewygodnego gościa... - Wszyscy trzej rzucili się na niego, przewrócili, zaczęli go okładać pięściami, kopali - zeznała Maria S. Kobieta była przerażona. Ze strachu zamiast policji czy pogotowia wezwała straż pożarną i pomyliła adres. Łamali kości nie tylko pięściami i nogami, bo również kulą inwalidzką Krzysztofa B. Po tym oprawcy rozebrali mężczyznę. Wynieśli gołego na działki w pobliżu bagien i tam z dala od ludzi pozwolili mu umrzeć. Później ukradli jego telefon komórkowy i część odzieży. Patomorfolog zbadał, że Stefan Fatyga zachłysnął się własną krwią. W swojej opinii biegły opisał jedną wielką masakrę: rany cięte i tłuczone twarzy i głowy, złamanie nosa, szczęki, liczne wylewy, połamane żebra. Człuchowska Prokuratura Rejonowa oskarżyła Mirosława D., Krzysztofa B. i Sylwestra J. o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Przyznał się tylko ten ostatni. Jednak wszystkich pogrążyły zeznania Marii S. i ślady krwi ofiary, które mieli na odzieży i butach. Dostali odpowiednio kary: 7, 6 i 5 lat więzienia. Prokurator żądał 9 lat dla Mirosława D. i po 8 lat dla pozostałych. To wyrok za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, choć... - Ta sprawa ociera się o zabójstwo - przyznał w uzasadnieniu wyroku sędzia Jacek Żółć. - Jednak nie można oskarżyć nikogo o zabójstwo, gdy sprawców jest wielu, a nie ma dowodów na to, czyj cios był śmiertelny.

To nie przekonało konkubiny i córek pobitego - Ewy Fatygi i Marzeny Wołgin. Mają przede wszystkim żal do organów ścigania, że nikt nie poinformował ich, do czego są uprawnione. - Mogłabym być oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie i odwołać się od tego wyroku - mówi Ewa Binczyk. - A tak ani mnie, ani córkom Stefana to nie przysługuje. Odwołać się może prokurator. Czy oskarżający bandytów Tomasz Klukowski, który żądał stanowczo wyższych kar, złoży apelację? - Tego jeszcze nie wiem - mówi. - Podejmę decyzję po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku.

Ewa Binczyk nie może przeboleć straty. - Żyliśmy ze sobą dziewiętnaście lat - kobieta ma w oczach łzy: - Mamy ze sobą troje dzieci. Najmłodsza córka jest w pierwszej klasie. Zupełnie nie może sobie poradzić. Musi mieć psychologa. (ber)

Na zdjęciu: Ewa Binczyk i córki śmiertelnie pobitego: Ewa Fatyga i Marzena Wołgin mają żal do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.

fot. Bartosz Arszyński
 
 

Informacje na temat artykułu:
Źródło:Głos Słupski
data dodania:2006-10-16
wyświetleń:4595

Copyright 2003-2024 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 8 Gości