Kategoria: Aktualności

Schronisko przekrętów?!

Rozmiar tekstu: A A A

- Słupskie schronisko dla zwierząt było prywatnym folwarkiem kierownika. Firmę dosłownie doił - twierdzą pracownicy przytułku dla zwierzaków. Co więcej, nam udało się ustalić, że zatrudniona w schronisku księgowa była skazana za kradzież gotówki i miała sądowy zakaz pracy przy pieniądzach! Przypomnijmy. Zniknięcie 31 tysięcy złotych z kasy schroniska dla zwierząt ujawniła niedawno kontrola Urzędu Miejskiego, któremu podlega placówka. - To tylko czubek góry lodowej - twierdzą pracownicy, którzy właśnie zdecydowali się ujawnić nam więcej szczegółów. - Niby nie było na nic pieniędzy, jednak gdy kierownika nie było odebrałem od kuriera odtwarzacz DVD i MP3 oraz trzy cyfrowe aparaty fotograficzne. Faktura była wystawiona na schronisko. Teraz nie ma ani sprzętu, ani dokumentów świadczących o tym zakupie - denerwuje się Janusz Konferowicz, pielęgniarz, który w schronisku zajmuje się zwierzakami. Jest oburzony, bo choć na kosztowne gadżety pieniędzy nie brakowało, to w schronisku nie było nawet narzędzi do naprawy np. klatek dla psów. Pracownicy mówią też, że kierownik nie opłacał ubezpieczenia służbowego samochodu, jeździł nim w prywatnych sprawach, czy płacił kolosalne rachunki za telefon, dzwoniąc m.in. do córki... w Finlandii. - Takich przykładów jest mnóstwo - zapewniają i zapowiadają, że przy przesłuchaniu będą mieli policji wiele do powiedzenia. - Nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów. Próbujemy uporządkować dokumenty - mówi Jacek Bujarski, rzecznik prasowy policji. - Ustaliliśmy już, że od 2000 roku schronisko nie płaciło podatku dochodowego.

Tymczasem Piotr Kroban, od niedawna były już kierownik schroniska, przyznaje się tylko do zbyt wysokich rachunków za telefon. Pozostałych zarzutów nie chce komentować. W rozmowie z nami stwierdził tylko, że w sprawach finansowych bezgranicznie ufał księgowej. Do sprawy powrócimy. (nik)